Czcij ojca swego i matkę swoją

29 sierpnia 2013

Rozmowa z ks. bp. dr. hab. Andrzejem Czają, Biskupem Ordynariuszem Diecezji Opolskiej

Księże Biskupie, nasza książka nosi tytuł Czwarte Przykazanie.pl. „Czcij ojca swego i matkę swoją” – każdy z nas to przykazanie zna, ale czy znamy jego sens?

Najlepiej będzie odnieść się do Pisma Świętego. Księga Wyjścia i Księga Powtórzonego Prawa mówi: „Czcij swego ojca i swoją matkę, jak ci nakazał Pan, Bóg twój, abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi, którą ci daje Pan, Bóg twój” (Pwt 5,16).

Po trzech pierwszych przykazaniach, które odnoszą się do relacji z Bogiem, czwarte przykazanie rozpoczyna drugą część Dekalogu dotyczącą naszych relacji z bliźnimi. Ponadto w odróżnieniu od następnych, które mają formę zakazów: „nie zabijaj”, „nie kradnij” itd., czwarte przykazanie mówi, co mamy robić.

Jest w tym nawet pewna obietnica: „Czcij ojca swego i matkę swoją, abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi”. Jeżeli czczę ojca i matkę, to mamy między sobą dobre relacje. Jak są dobre relacje, to człowiekowi dobrze się na tej ziemi żyje.

Czy łatwiej przestrzegać czwartego przykazania, gdy jest się dzieckiem, a trudniej, kiedy trzeba godzić „czczenie” rodziców z własnym, dorosłym życiem, z obowiązkami wobec założonej przez siebie rodziny?

Dopóki mamy kilka, kilkanaście lat, to nasza cześć dla rodziców wyraża się w szacunku dla nich, we wdzięczności, w uległości i posłuszeństwie. Widzimy to również w zachowaniu Jezusa wobec rodziców. Jak zapisał św. Łukasz, Jezus był im poddany. Natomiast problem może rzeczywiście pojawić się wtedy, gdy dzieci dorastają i zawierają związek małżeński. Rodzice schodzą wówczas na drugi plan.

Opowiem taką sytuację z czasów dzieciństwa. Miałem wtedy 10, może 12 lat. Jedni z naszych sąsiadów mieli jedynaka i chłopak zawarł związek małżeński. Miał jednak problem z ułożeniem relacji pomiędzy rodziną, w której wyrósł, a rodziną, którą założył. I pamiętam, że zdarzyła się kłótnia w ich domu. Doszło nawet do rękoczynów. Jego żona szukała schronienia po sprzeczce i przyszła do nas. Po dwóch dniach zjawił się jej mąż, a mój ojciec wziął go na bok. Tak mnie to zainteresowało, że podsłuchałem, co tato chce mu powiedzieć. Pamiętam, jak mówił: „Słuchaj, jak się wzięło żonę, to żona jest na pierwszym miejscu. Na drugim miejscu są dzieci. A dopiero na trzecim twoi rodzice i teściowie”. To mi głęboko zapadło w pamięć.

Oczywiście takie postawienie sprawy nie może w żaden sposób oznaczać zlekceważenia, opuszczenia rodziców. Musi być zachowana równowaga odpowiedzialności. Jeżeli rodzice są w potrzebie, to muszę im pomóc.

W praktyce pomoc starzejącym się rodzicom to częsty powód konfliktów między małżonkami, zwłaszcza jeśli chodzi o relacje z teściami. Czy w pracy duszpasterskiej często spotyka się Ksiądz Biskup z takimi problemami?

Myślę, że trzeba sobie jasno powiedzieć i tego się trzymać: mój teść i teściowa to tata i mama mojego współmałżonka. A skoro moja żona lub mąż to ukochana osoba, którą sobie wybrałem/am, której poświęciłem/am życie, to jej czy jego rodzice nie mogą mi być obcy ani obojętni. Inaczej zadam wiele bólu swej żonie czy mężowi i własnym dzieciom, dla których teściowie są dziadkami. Dlatego nawet jeśli nie podobają mi się niektóre zachowania czy cechy charakteru teściów, to gdy są w potrzebie, nie mogę ich zostawić.

Niestety bywa nieraz bardzo różnie, nie tylko z pomocą teściom, ale nawet z traktowaniem ich. Wielokroć brakuje elementarnego szacunku. Warto więc sobie to wszystko przemyśleć, choć oczywiście samo przemyślenie sprawy jeszcze jej nie rozwiązuje. Potrzeba bardzo konkretnego zaangażowania na miarę troski o rodziców.

1   2   3   4   5